ZAKUP E-BOOK
Jeszcze na początku XX wieku do Bazyliki św. Piotra dochodziło się wąskimi uliczkami, zabudowanymi starymi domami, gdzie w oknach zwykle wisiało suszące się na słońcu pranie. W wędrówce pielgrzymom i turystom towarzyszyły odgłosy. Szmer fontann. Śmiechy i krzyki dzieci. Uliczny gwar. A w nocy – lekko rozświetlonej latarenkami, zawieszonymi na drewnianych palach – miauczenie wszechobecnych kotów. Musiało być coś niezwykłego w tym poszukiwaniu, w tym oczekiwaniu, aby wyjść wreszcie z ostatniego zaułka i zobaczyć cud....
Dziś do San Pietro prowadzi Via Della Conciliazione – wielka, zimna ulica
– monstrum architektoniczne, choć niektórym się podoba. Jej budowę
rozpoczął Benito Mussolini po podpisaniu traktatów laterańskich. To symbol
pojednania Republiki Włoskiej ze Stolicą Apostolską i puszczenia w niepamięć
upadku Państwa Kościelnego w 1870 roku. Ulicę zaprojektowali architekci
Marcello Piacentini i Attilio Spaccarelli. Została jednak otworzona dopiero w
1950 z okazji inauguracji Roku Świętego. Symbolizuje drogę pojednania z
Bogiem, jaką pielgrzym musi przebyć, zanim wstąpi do Jego domu, nim
przestąpi próg najważniejszej świątyni katolicyzmu.
Ulica prowadzi w otwarte ramiona kolumnady otaczającej owalny plac i zbudowanej
przez Berniniego w latach 1656–67, w okresie pontyfikatu Aleksandra VII.
Została skomponowana z 284 kolumn w porządku doryckim i 88 pilastrów granitowych,
tworzących trzy szerokie galerie, na których ustawiono posągi świętych i papieży.
Posągi przyjęły dość śmieszne pozy, ale nikt na nie nie patrzy, a
ponieważ są dobrze ustawione, pełnią swoją funkcję ozdobną –
pisał Stendhal w 1829 roku. W ten sposób nie tylko wyrażono mistyczny koncept
ramion obejmujących cały chrześcijański świat, ale i rozwiązano problem
procesji papieskich odbywających się na wolnym powietrzu. Kolumnada
Berniniego jest po prostu genialna – to perfekcja sztuki.
W centralnym punkcie placu znajduje się obelisk z czerwonego granitu,
ustawiony z rozkazu papieża Sykstusa V już w 1586 roku. Obelisk mierzy 25
metrów wysokości. To ten sam obelisk, który został sprowadzony do Rzymu w 40
roku n.e. przez Kaligulę i zdobił cyrk Nerona na Vaticanum. Nie
wiadomo, czy imperator kazał go wyciosać dla siebie w Egipcie, czy raczej – co
jest bardziej prawdopodobne – zabrał z którejś ze świątyń. Stendhal
twierdzi, że pochodził z prastarego miasta Heliopolis, nazywanego Kołyską
Bogów, gdyż to tutaj, zgodnie z wierzeniami, na początku świata istniał
nieruchomy ocean Nun – z niego wyłonił się bóg-stworzyciel Atum-Re, który
zrodził pierwszych bogów. Był on drugim co do wysokości obeliskiem Romy –
zaraz po obelisku laterańskim – ale na pewno najbardziej znaczącym.
Przywieziono go statkiem specjalnie skonstruowanym w tym celu.
Zaszczytu przeniesienia słupa granitowego z pierwotnego miejsca pobytu na
plac dostąpił Domenico Fontana – bardzo zdolny szwajcarski architekt i
inżynier. Choć Fontana pozostawił po sobie wiele interesujących dzieł
(między innymi Bazylikę św. Jana na Lateranie) – jego imię rozsławiło właśnie
przeniesienie obelisku. Manewr transportu był tak trudny, że wymagał czterech
miesięcy, stu pięćdziesięciu koni i sześciuset ludzi. Fontana wykonywał go
pod groźbą ścięcia głowy. W pobliżu czekał więc na niego powóz gotowy do
ucieczki, w przypadku gdyby granitowy blok się rozbił, ukruszył lub pękł.
Całą historię opisał później w swojej ilustrowanej księdze wydanej w 1590
roku. Della transportatione dell’obelisco Vaticano e delle fabriche di Sisto V. Do
przemieszczenia granitowego słupa architekt użył tych samych an- tycznych
systemów, które stosowali już Egipcjanie i Rzymianie, wznosząc monumentalne
budowle. Na szczycie obelisku została umieszczona relikwia Świętego Krzyża
(fragment drzewa Męki Pańskiej przywieziony z Ziemi Świętej przez cesarzową
Helenę, matkę Konstantyna). Dawniej znajdowała się tam urna – kula z brązu
– w której spoczywały prochy Juliusza Cezara. U podnóża cokołu rozpościera
się róża wiatrów.
Za każdym razem, kiedy patrzę na obelisk zdobiący plac św. Piotra,
myślę o tym, co widział ten granitowy słup, czego był świadkiem i jak wiele
mógłby opowiedzieć... Idąc do bazyliki, zawsze się pod nim zatrzymuję,
patrzę, jak ludzie obojętnie go mijają... Dla mnie to jeden z najcenniejszych
zabytków ludzkiej cywilizacji.
Symetrycznie względem obelisku, po obu jego stronach, znajdują się dwie
fontanny, które nie są bliźniacze, choć takimi się wydają. Dwie błyszczące
piramidy białej piany – jak je nazwał Stendhal. Wcześniej
fontanna była tylko jedna i zupełnie inna, ale i plac nie był ten sam co
dziś...
Pierwszą fontannę ustawił Innocenty VIII w 1490 roku (a więc jeszcze
przed przeniesieniem na plac antycznego granitowego słupa), sytuując ją po
prawej stronie, gdzie stała sobie spokojnie przez ponad sto lat.
Przebudowy placu św. Piotra pod ką- tem „hydraulicznym” dokonał Carlo Maderno
zrozkazu papieża „fontannisty” – Pawła V. W swoim projekcie utrzymał
pierwotną linię fontanny, ale wyposażył ją w pewną innowację, która była
też nowością w architekturze Rzymu – górną misę umieścił odwrotnie,
tworząc zwieńczenie w rodzaju kapelusza.
Fontanna Maderny nie jest zwyczajną fontanną, jak mogłoby się wydawać.
Na pierwszy rzut oka nie robi specjalnego wrażenia, w porównaniu do innych
wspaniałych i bardziej wystawnych urządzeń wodnych, które na każdym kroku
zdobią Rzym. Jej niezwykłość polega jednak na tym, że strumień wody wznosi
się na wysokość ośmiu metrów, a urządzenie przelewa jednorazowo aż
trzysta hektolitrów wody. I jest drugą co do ilości przelewanej wody – po
Fontannie di Trevi – fontanną w Rzymie. Arcydzieło wielkiego architekta stało
samotnie przez pięćdziesiąt pięć lat, aż do czasów papieża Aleksandra
VII Chigi, który obarczył Berniniego zaszczytem skonstruowania drugiej,
pozornie bliźniaczej fontanny.
Trzysta hektolitrów – to niemało. Pierwszy akwen, Acqua Paola, z którego
czerpano wodę zasilającą instalacje hydrauliczne Placu św. Piotra, nie
wystarczał na wprawienie w ruch dwóch fontann, tak aby obie tryskały na
pożądaną wysokość. Brak wody spowodował, że dzieło Berniniego oddano do
użytku dopiero w 1617 roku. Brak względny, ponieważ od samego początku
istniał dostawca wody dla drugiej fontanny, i to nie byle jaki – książę
rzymski Flavio Orsini. Proponował tysiąc hektolitrów ze swojego jeziora
Bracciano. Niestety woda ta nie nadawała się do picia. Propozycję odrzucili
Aleksander VII i Klemens X, ale przyjął ją w końcu Innocenty XI, nie bacząc
na zdrowie Rzymian.
I tak książę Orsini uczynił wodę niezdatną do picia wodą pitną,
dzięki czemu fontanna Berniniego trysnęła na wysokość ośmiu metrów, tak
jak fontanna Maderny. Teraz obie wylewają z siebie wodę na kształt wachlarzy,
a ich cichy i monotonny szum rozchodzi się echem wśród kolumnady...
Agnieszka Zakrzewicz
Dominik Fontana "Della transportatione dell'obelisco Vaticano e delle fabriche di Sisto V", 1590 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz